Daubnera. Gdy w końcu sobie uświadomił, że milczy, odkąd weszli na parkiet, zerknął na
swoją partnerkę. Od czego zacząć? - Jak pani odpowiada pogoda w tym sezonie? Panna Beckett się uśmiechnęła. - Prawdę mówiąc, milordzie, ostatnio nawet nie miałam czasu, żeby to sprawdzić, ale więksi szczęśliwcy donosili mi, że jest przyjemnie. - Owszem - powiedział z roztargnieniem. Daubner „meandrował” po sali w zupełnie przypadkowy sposób. Lucien zaklął w duchu. Chętnie by posłuchał, o czym ci dwoje rozmawiają. - A co pani sądzi o najnowszej paryskiej modzie? - Bardzo mi się podoba, tak jak chyba wszystkim. Przeklęty Daubner. Skończony dureń. Słoń w składzie porcelany. Nigdy się do nich nie zbliży, chyba że zacznie kosić inne pary. Co dalej? Aha. - Jaki jest pani ulubiony autor? - Podejrzewam, że wszyscy wymieniają Szekspira, bo jak można o nim nie wspomnieć, ale lubię też Jane Austen. Czytał pan jakąś jej książkę? Lucien skupił uwagę na partnerce. - Tak. Jej poglądy na arystokracje wydają się trochę surowe, ale to chyba kwestia perspektywy. Czy mogę zapytać, gdzie pobierała pani nauki, panno Beckett? - W Akademii Panny Grenville w Hampshire. Słyszał pan o tej szkole? Jego podejrzenia okazały się słuszne, choć opinie panny Beckett sprawiały wrażenie raczej wyuczonych niż spontanicznych, w przeciwieństwie do ostrych ripost Alexandry. Na tym polega różnica między zdolną uczennicą a naprawdę bystrą osobą. Pogrążony w zadumie, omal nie pomylił kroku. Panna Gallant była nie tylko atrakcyjna, ale również inteligentna i błyskotliwa. Nie mógł sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek wcześniej dostrzegł w kobiecie rozum. - Milordzie? Słyszał pan o Akademii Panny Grenville? Z trudem zebrał myśli. - Tak. Ta szkoła ma doskonałą reputację. Dama do towarzystwa mojej kuzynki również do niej uczęszczała. - Tak, wiem. Przepraszam, milordzie, ale na obronę Akademii muszę powiedzieć, że nie wszystkie jej absolwentki są takie... szalone jak panna Gallant. - Wielka szkoda. - Słucham? Uśmiechnął się bez krzty rozbawienia. - Zatem uważa pani, że mogłem dokonać lepszego wyboru dla swojej kuzynki? - Skoro już pan poruszył ten temat, lordzie Kilcairn, dziwię się, że panna Gallant znalazła pracę w Londynie. Zastanawiał się przez chwilę, czy panna Beckett zdaje sobie sprawę, po jak cienkim lodzie stąpa. Ostatecznie guwernantka mieszkała pod jego dachem i znajdowała się pod jego opieką. Wiedział jednak, że Alexandra byłaby niezadowolona, gdyby zrobił scenę. Niemal słyszał, jak go karci za straszenie debiutantek. Z drugiej strony, zawsze robił to, co chciał. - Panno Beckett, wiem, że to dopiero początek sezonu, ale czy już ktoś stara się o pani względy? Ciemne oczy się roziskrzyły. - Mam kilku adoratorów, ale żadnemu jeszcze nie oddałam serca - odparła. - Nie można oddać czegoś, czego się nie posiada - stwierdził tym samym spokojnym tonem. - Proponuję, żeby pani szybko wyszła za mąż, moja droga, zanim pani wygląd zmieni się tak, by dorównać charakterowi. Wątpię, czy później ktokolwiek zainteresuje się pokrytą kurzajkami wiedźmą o kabłąkowatych nogach, obwisłych piersiach i cuchnącym oddechu. Panna Beckett gwałtownie wciągnęła powietrze i zbladła jak płótno. Piękne brązowe oczy zrobiły się szkliste i dziewczyna zemdlała. Dżentelmen powinien chwycić ją na ręce i zanieść na jeden z szezlongów ustawionych pod ścianami. Lucien natomiast się cofnął, pozwalając jej upaść. Zauważył jednak, że