mordercy.
Dużo by dała, żeby teraz wrócił jej ten dar. Spojrzała na zegarek. W Los Angeles dochodzi wpół do drugiej nad ranem. Czy Bentz już śpi? A może o niej myśli? Czy ugania się za marzeniem? Położyła dłoń na ciągle jeszcze płaskim brzuchu; ciekawe, czy ona, Bentz i dziecko będą kiedykolwiek prowadzili normalne życie. A co to za pomysł? Wiedziałaś, w co się pakujesz, wychodząc za pracoholika. Z westchnieniem zamknęła oczy zdecydowana, że odpręży się ponownie zaśnie. I rzeczywiście, zapadała w drzemkę, gdy zadzwonił telefon. Uśmiechnęła się do psiaka: – On pewnie też nie może spać. Podniosła słuchawkę. – Cześć. – W jej głosie słychać było uśmiech widoczny na twarzy. – Wiesz, co twój mąż wyprawia w Kalifornii? – zapytał ochrypły kobiecy głos. – Co? – Olivia nagle oprzytomniała. Włosy stanęły jej dęba. – Kto mówi? – Szuka jej. A wiesz dlaczego? Bo ona jest jego prawdziwą miłością nie ty. Jennifer. Nigdy o niej nie zapomniał. – Kto mówi? – powtórzyła. Rozmówczyni się rozłączyła. – Suka! – syknęła O1ivia do słuchawki. Oczywiście, że Bentz jest w Los Angeles. Wiedziała o tym. Wiedziała także, że szuka Jennifer albo kobiety, która się pod nią podszywa. Spojrzała na wyświetlacz. Numer zastrzeżony. – Świetnie. Ani nazwiska, ani numeru telefonu, ani numeru kierunkowego. Nie dowie się, kto do niej dzwonił. To tylko głupi kawał, zadzwonił ktoś, kto wiedział, że Bentz pojechał do Kalifornii, żeby się dowiedzieć, co się stało z Jennifer. Tylko że mało kto o tym wiedział. W każdym razie nie tutaj, w Nowym Orleanie. Ona, Montoya... A więc dzwoniono z innego miejsca; postawiłaby wszystkie oszczędności na to, że z południowej Kalifornii. Bentz narobił zamieszania. Właśnie o to mu chodziło. Odkładając słuchawkę, rozważała, czy nie zadzwonić do męża i nie powiedzieć mu, co się stało, ale postanowiła tego nie robić. Na razie. Zamiast tego odrzuciła kołdrę i poszła do kuchni. Wypiła szklankę wody. Wyjrzała przez okno nad zlewem, wychodzące na podwórze, patrzyła, jak księżyc otula światłem cyprysy. Odstawiła szklankę i sprawdziła, czy wszystkie drzwi i okna są dokładnie pozamykane. Dopiero wtedy wróciła do łóżka. Spojrzała na zegarek i obiecała sobie, że za pięć godzin zadzwoni do męża i dowie się, co się, do cholery, dzieje. Bentz nie spał, szukał wiadomości, buszował w Internecie. Dlaczego morderca sióstr Caldwell, albo jego naśladowca, zaatakował akurat teraz, po dwunastu latach? Za późno, żeby dzwonić do O1ivii, więc podczas bezsennych godzin przypominał sobie wszystko o sprawie Delty i Diany Caldwell. To był koszmar, dla niego i dla rodziny, rodziców i starszego brata, też o imieniu na D... Donny? Danny? Nie... Donovan! Tak, tak miał na imię. Starszy o osiem lat od bliźniaczek, po tragedii zaopiekował się rodzicami. Najwyraźniej nie do końca mu się to udało, bo do Bentza dotarły plotki, że się rozwiedli. Wystarczyło, by zamknął oczy, a widział je znowu: nagie, zwrócone twarzami do siebie, skrępowane czerwoną wstążką, która przywodziła na myśl krew. W pierwszej chwili, kiedy je zobaczył, z trudem udało mu się powstrzymać odruch wymiotny. Ilekroć wracał myślami do dochodzenia w sprawie sióstr Caldwell, martwił się, że nie dał z siebie wszystkiego. Robił, co w jego mocy, zważywszy na to, w jakim wówczas był w stanie, ale okazało się, że to za mało. Bledsoe miał rację. Bentz zostawił wszystko na głowie Trimdada. A teraz wszystko wskazuje na to, że dwie dziewczyny straciły życie przez tego samego świra. Może gdyby wtedy bardziej się zaangażował, nie doszłoby do tego morderstwa i obie dziewczyny żyłby nadal. Po bezsennej nocy Bentz postanowił, że zaoferuje swoje usługi w sprawie nowego