Zrobiła krok w jego stronę. Delikatny
cytrynowy zapach jej skóry mieszał się ze słonym zapachem wody. - Będę cię podtrzymywał - powiedział - póki nie poczujesz, że sama unosisz się na powierzchni. Amy kiwnęła głową. Podsunął ręce pod jej kark i pod plecy. Od samego dotyku jej skóry jego palce płonęły. Pragnie tej kobiety, po prostu. Ale Amy nie jest zainteresowana. Powiedziała mu to jasno. Musi powściągnąć żądze. I zrobi to. Nie potrzebował komplikacji i zbędnych problemów. Zamknął oczy i oddychał głęboko. Musi przekuć słowa w czyn. Gdy podniesie powieki i popatrzy Ha zatokę... Nie mógł oderwać wzroku od jej pięknego ciała unoszącego się na niebieskiej tafli. Omywane wodą, jaśniało w słońcu. Ramiona, zaokrąglone piersi i biodra, prześliczne nogi. Od migoczącej toni odbijał lakier na jej paznokciach. Zamrugał. Amy miała zamknięte oczy, oddychała miarowo. Nie mógł się powstrzymać, by nie wpatrywać się w jej twarz. Czuł się jak człowiek umierający z głodu, który nagle znalazł się przy suto zastawionym stole. Jej usta przyzywały go do siebie. - Dobrze. Gdy to mówiła, zaokrągliły się lekko. Patrzył zafascynowany. Czy Amy czyta w jego myślach? Odbiera jego pragnienia? Zachęca, by ją pocałował? Nie, to niemożliwe. Nie zastanawiając się, wysunął rękę spod jej karku. Amy zesztywniała. Po sekundzie jej głowa zanurzyła się pod wodą. Rozrzuciła szeroko ramiona, gwałtownie nabrała powietrza. Pierce złapał ją za rękę. Zakaszlała i otarła rękami mokrą twarz. - Myślałam, że jakoś mi pójdzie. Ale chyba jeszcze nie teraz. Ich spojrzenia spotkały się. Nagle przestali się śmiać. Zamilkli i wstrzymali oddech. Kropelki wody na jej policzkach pobłyskiwały w słońcu jak brylanciki. Miał wrażenie, że czas zaczął biec inaczej, wolniej. Podniósł rękę i delikatnie przesunął dłonią po twarzy dziewczyny. Przeciągnął koniuszkiem palca po jej dolnej wardze. Była miękka jak aksamit. Czuł, jak wzbiera w nim szalone,