i przerażająca jest ta rozmowa. Gilly i
dzieci lada chwila zaczną się zastanawiać, gdzie się podziali, więc lepiej będzie, jeśli wróci do nich pierwsza, przed Christopherem. Ruszyła w stronę drzwi. - Masz dość? - spytał. - Więcej niż dość. - Odwróciła się by spojrzeć mu w oczy. - Ale na wszelki wypadek zapamiętaj sobie, że gdyby jednak moje przeczucia - uchowaj Boże - okazały się nie tak zupełnie bezpodstawne... - To co wtedy? - W jego głosie brzmiała wielka gorycz. - A to, że jeśli naprawdę kiedyś skrzywdzisz Sophie czy którekolwiek z naszych dzieci, to cię po prostu zabiję. 21 Novak podzielał złe przeczucia, które trapiły Clare. Już od pierwszej nocy, kiedy opowiedziała mu o małej Irinie, było oczywiste, że ulegnie, ponieważ najbardziej ze wszystkiego kochał w żonie jej wrażliwość. Dlatego posprawdzał to i owo, obserwując przez jakiś czas rodzinę Patstonów. Mąż imieniem Tony, przystojny facet z jednym wyrokiem za uszkodzenie ciała, pracował w swojej jednoosobowej firmie Patston Motors w wąskiej uliczce niedaleko północnej obwodnicy koło Walthamstow. Chodził do pubu na zakrapiane lunche i wypijał stanowczo za dużo piwa jak na człowieka mającego do czynienia z potencjalnie niebezpiecznymi urządzeniami. Pracę kończył o wpół do siódmej, szedł na mniej więcej dwie godziny do domu przy Chingford Hatch, po czym udawał się na dłuższe posiedzenie do lokalnego pubu sam albo w towarzystwie sąsiada. Joanne Patston, też niebrzydka, ale z wypisaną na twarzy udręką, zdawała się przemykać wszędzie jakby w popłochu, nigdy nie opuszczając domu bez córeczki, tej samej, o którą Clare i Maureen tak się martwiły. Wreszcie sama Irina - prześliczne dziecko, bez zewnętrznych śladów złego traktowania, bez widocznych siniaków - chociaż Novak wiedział o ich istnieniu - zawsze kurczowo uczepiona ręki matki, zupełnie pozbawiona naturalnego u czteroletnich dzieci, zdrowego pędu do swobody. Adoptowana. Tyle Novak dowiedział się bez trudu, ale potem szybciej, niż się tego spodziewał, zabrnął w ślepą uliczkę i jeszcze szybciej wycofał się ze swego śledztwa, żeby nie narobić zamętu. - No więc co o tym myślisz? - spytał Robina Allbeury'ego w drugim tygodniu sierpnia, siedząc z nim na tara-sie z obłędnym widokiem na Tamizę i pijąc zimne piwo, podczas gdy prawnik czytał jego raport.