jego mocne ramiona. On także ją objął, pocałował...
Nagle przestał całować. Nie puścił jej wprawdzie, ale już nie przytulał tak mocno jak przed chwilą. R S - Carrie? - rozległ się znajomy męski głos. - Nie miałem pojęcia, że będziesz na przyjęciu. To był Darren, o którym z tego wszystkiego całkiem zapomniała. A potem przypomniała sobie, że przecież wyjęła mu z kieszeni telefon... Telefonu nie było! - Lulu... Lulu prosiła, żebym została - bąkała Carrie, z najwyższym trudem odrywając spojrzenie od nieznajomego. - A co ty robisz w moim gabinecie? - spytał, spoglądając na swoją marynarkę, którą Carrie dość nieporządnie rzuciła na oparcie krzesła. - Ach, tak! - Uśmiechnął się szeroko, bo już się zorientował w sytuacji. - Ale nadal nie bardzo rozumiem, czemu akurat w moim gabinecie. - Chciałem zamienić z Carrie kilka słów na osobności - odezwał się nieznajomy. Powiedział to tak pewnie, jakby znajdował się we własnym gabinecie. Carrie nie miała pojęcia, skąd znał jej imię. A może wcale nie znał, tylko powtórzył po Darrenie? Ale dlaczego powiedział, że chciał z nią porozmawiać? Czyżby szedł za nią tutaj przez cały dom, żeby się dobrać do niej bez świadków? - Nik! - zawołał Darren. - Sto lat cię nie widziałem! Czemu nie uprzedziłeś mnie, że przyjedziesz? A więc Darren znał tego człowieka! Właściwie nie było w tym nic dziwnego. To było jego przyjęcie i jego goście, głównie jego znajomi. - Zdecydowałem się w ostatniej chwili - powiedział nieznajomy, którego Darren nazwał Nikiem. - Przyjechałem prosto z lotniska. R S - Widzę, że nie marnujesz czasu, stary zbereźniku! - Darren roześmiał się i klepnął Nika w ramię. - Z ciebie, Carrie, też niezłe ziółko... Carrie dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jest nieprzyzwoicie wtulona w obcego mężczyznę. Jego noga znajdowała się pomiędzy jej udami, podciągając w górę sukienkę, która i bez tego była stanowczo za krótka. - Nie będę wam przeszkadzał - powiedział Darren, uśmiechając się przy tym domyślnie. Sięgnął po marynarkę, wyjął z kieszeni telefon. - Muszę załatwić parę spraw. A wy zamknijcie sobie drzwi na klucz. Carrie patrzyła, jak wychodzi, starannie zamykając za sobą drzwi. Potem spojrzała na Nika, który wciąż trzymał ją w objęciach. Okropnie się wstydziła własnej reakcji na niespodziewany pocałunek, ale przede wszystkim była zła na tego człowieka, że postawił ją w sytuacji całkiem nie do przyjęcia. - Co ty wyprawiasz? - powiedziała. Odsunęła go od siebie, zachwiała się na wysokich obcasach, a kiedy