tyle poważne, że trzeba było przewieźć ją do szpitala
Waltham General. Richard Slattery wychylił się do przodu i wbijając swój wielki brzuch w krawędź stołu, spytał: - Czy mógłbym zamienić z moim klientem słówko na osobności? - Nie! - zaprotestował Tony, podnosząc nagle głos. - Panie Patston... - Nie! Nie mam nic do ukrycia! Zawsze chlubił się umiejętnością wykorzystywania "złotej okazji", kiedy dyndała mu przed nosem, a wyglądało, że ta, która właśnie się pojawiła, będzie musiała wystarczyć na cholernie długo. Joanne, niech Bóg mu wybaczy, i tak już więcej nie ucierpi. - Nigdy nie chciałem nic mówić - zaczął z niechętną miną. - Teraz też bym milczał, ale... - O co chodzi, panie Patston? - przerwał mu Keenan. Tony czuł, że wszyscy go pilnie obserwują. Znów zaczął się mocno pocić i rozbolała go głowa. - To Joanne biła Irinę. W pokoju zapadła cisza. Keenan zerknął na Reeda, Slattery zaś - wyczuwając lodowatą pogardę tak namacal ną jak wymierzony z całej siły policzek, przyglądał się własnym dłoniom. - Nie odnieśliśmy takiego wrażenia - odezwał się po chwili Terry Reed. - Cóż - rzekł Tony - nie wyglądało na to. - Słyszałem - ciągnął Reed - że pańska żona starała się nie dopuszczać do płaczu Iriny, bo pan tego nie... lubił. - Ostatnie słowo wymówił z wyraźnym wstrętem, zupełnie jakby cuchnęło. - Bo ona chciała, żeby ludzie tak myśleli. - Patston czuł, jak natchnienie podpowiada mu właściwe repliki. Biedna Jo nie mogła niczemu zaprzeczyć, a przecież nikt poza nią nie widział, żeby tknął Irinę choćby palcem. - Może nawet sama chciała w to wierzyć, bo prawda tak ją przerażała? - Jaka prawda konkretnie? - spytał cicho Keenan. - Taka, że Joanne nie radziła sobie tak dobrze, jak to z pozoru wyglądało. Po tym wszystkim, przez co przeszliśmy w związku z adopcją, okazało się, że nie jest tak dobrą matką, jaką być chciała. - Ale o czym pan właściwie mówi? Że pańska żona wpadała w złość, kiedy Irina płakała? - Tak było. - A jednak Joanne robiła, co w jej mocy, by cały czas mieć córkę przy sobie. - Przecież nie mówię, że jej nie kochała. Ona po prostu sobie nie radziła. - Tony wodził wzrokiem po swoim audytorium. - Wiedziała, jak bardzo się denerwowałem, kiedy biła dziecko. Nie macie pojęcia, jak mi przykro to mówić, kiedy biedna Jo... - Łzy znowu napłynęły mu do oczu. Nie wiedział, czy